Deszcz
wystukiwał swój własny rytm. Słońce już dawno ustąpiło miejsca księżycowi, który
nieśmiało wyglądał zza chmur. Krople bezgłośnie opadały na zmęczone ciała shinobi,
mieszając się z krwią, która powoli zaczęła już zasychać. Mimo chłodnego
deszczu, noc wydawała się niezwykle ciepła, mimo, że był to dopiero początek
czerwca. Wiatr co jakiś czas oplatał przemoczone sylwetki ninja, dodatkowo
ochładzając. Liście niezgrabnie próbowały tańczyć na wietrze, ale deszcz
skutecznie im to uniemożliwiał. Na niebie pojawiły się nagle pioruny.
Chłopak zaczął zdawać sobie sprawę z sytuacji. Nie sprzyjająca mimo wszystko
pogoda, noc i na dodatek ranna towarzyszka nie zapowiadały bezpiecznego dotarcia
do Konohagakure. On sam był zmęczony i powoli zaczynał uginać się pod ciężarem
brunetki.
Nie potrafił przestać obwiniać siebie, za to co się stało. Dopuścił do
skrzywdzenia bliskiej mu osoby, ponieważ jak zwykle nie potrafił opanować
emocji. Obwiniał się, bo mógł posłuchać kunoichi.
Delikatnie podrzucił ciało dziewczyny do góry, aby móc się poprawić. W zamian usłyszał
ciche jęknięcie, ledwo słyszalne wśród dźwięków przyrody. Skarcił się i
przytulił ją mocniej do siebie. Doskonale wiedział, że musi szybko opatrzyć jej
rany i pozwolić odpocząć. Rozejrzał się po okolicy, szukając
jakiegokolwiek schronienia.
Zza drzew wyłonił się dach. Stary, po przejściach . Opuszczony dom – idealnie.
Powoli uchylił zniszczone drzwi. Dzięki księżycowi, widział dokładnie jak ma
się w nim poruszać. Blade światło
wpadało przez brudne okna. Domek wykonany był z drewna i prawdopodobnie od
dawna stał opustoszały. Korniki miały całkiem niezłą ucztę. Podłoga na
szczęście była w całkiem niezłym stanie i mimo nieprzyjemnego odoru, Naruto
postanowił zostać. Przedtem jednak otwierając okno. Zapalił latarkę i przesunął
stojącą na samym środku drewnianą skrzynie.
Cały czas trzymając ją w ramionach.
Po chwili w niewielkim pomieszczeniu pojawiło się światło, wydobywające się z
ognia, które rozpalił w kominku. Stara skrzynia jednak się przydała na opał.
Wcześniej rozłożył śpiwór na ziemi i ułożył tam dziewczynę, która ledwo kontaktowała.
Położył drugi śpiwór - tym razem dla siebie – obok niej, tak aby móc opatrzyć
rany. Przez nogawkę przesiąkła już krew. Blondyn podciągnął ją do góry i zaczął
oczyszczać dość rozległą ranę. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu, co
doprowadziło chłopaka do jeszcze większej złości na siebie. Otarł jej czoło i
zaczął nawijać bandaż na prawą łydkę. O chwili okrył ją dodatkowym kocem i
położył się tuż obok niej.
Na początku leżał na plecach, patrząc na przeżarty już dach. Nie potrafił
jednak się oprzeć, aby nie odwrócić się w jej stronę. Leżała na boku, tak aby
nie naciskać na ranę, twarzą skierowaną ku niemu.
- Przepraszam, Hinata-chan – wysunął rękę spod śpiwora, po czym zaczął
delikatnie gładzić ją po policzku. Czuł, że temperatura już spadła. Przyglądał
jej się przez dłuższą chwilę. Przez głowę przeleciały mu wspomnienia i odważne
wyznanie Hinaty podczas gdy próbowała go obronić przez Nagato. Zacisnął mocniej
zęby i w myślach wykrzyczał: Jak mogłem
Ciebie nie dostrzec?
Poszalała, szalona! ;D Jakież to było romantyczne na końcu.;D Ranna dziewczyna, winny chłopak... stary dom i korniki.;D Czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńNo... to chyba Cię do lineczków mogę dodać, hę?:D Ale z tym nickiem to naprawdę! Skąd go wytrzasnęłaś?!;D
Ale wracając do prologu - "tak się postarałam, mówie Ci" widzę, widzę...;d Anitka nie póżnowała i książki czytała ;D Lepiej miej dobre wytłumaczenie na zranienie mojej Hinatki.;D I pierwszy rozdział chce widzieć!
Wziął się z lola :D za dużo gram.. :<
UsuńMożesz, zezwalam, ale miałaś rację z tym BUMERANGIEM, nawet na blogspocie potrafimy siebie znaleźć;D
Świetne ;) Czyli akcja toczy się po walce. Czy oni nie są w ANBU? Hm...? Fajnie by było... Ale mam nadzieję, że będą bardzo szczęśliwi. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog.
OdpowiedzUsuń